Janusz Kusociński
Janusz Kusociński – patron naszej szkoły
"Kształcić duszę cnotami, umysł słowami, a ciało sportem" taką maksymą kierował się Janusz Kusociński.
Janusz Kusociński, nauczyciel wf, najwybitniejszy lekkoatleta Polski międzywojennej, rekordzista świata i mistrz olimpijski (pierwszy w historii) na 10 000 m z Los Angeles (1932). Lata dziecięce spędził w Ożarowie, obecnej dzielnicy Ożarowa Mazowieckiego. Wychowywał się w gospodarstwie rolnym rodziców, zdobył wykształcenie rolnicze. Początki sportowej kariery datuja się na rok 1924. Jak wielu, w tym czasie, był zapalonym piłkarzem, grywał w klubie Ożarowianka. Jednak pisany mu był bieg. W 1928 roku został członkiem stołecznego Sarmaty, a po czterech latach już na zawsze – Warszawianki. Klub ten miał swój stadion w miejscu, gdzie mieści się dzisiaj RKS Skra.
Mariusz Maszyński powiedział: „...Twierdzę, że proroctwem Mickiewicza było nazwanie w „Panu Tadeuszu” najszybszego z chartów – KUSYM…”
Startował na dystansach od 800 m do 10 km, a czasem w biegach sztafetowych 4 x 400 m. W roku olimpiady w Amsterdamie, kiedy miał 21 lat, zaczął osiągać znaczące wyniki: na 3000 m -8.45.0 i na 5000 m – 15.17.8. Niemal w każdym starcie bil rekordy życiowe, ale na zaszczyt startu w igrzyskach olimpijskich musiał cierpliwie czekać. Kariera sportowa nie przebiegała harmonijnie. Sukcesy na bieżni przeplatały się z kłopotami zdrowotnymi. Janusz Kusociński trenował eksperymentalnie jak na tamte czasy. Jego trening opierał się o interwał, a organizm nie przygotowany do tego rodzaju wysiłku, często buntował się. Stąd przerwy w treningach, w startach i kilka sezonów całkowicie spisanych na straty.
„…Wielki biegacz, miłujący kwiaty, miał wspaniałe serce i olimpijski oddech…”
Krajowa rywalizacja ze Stanisławem Pietkiewiczem przeszła do historii. Obaj traktowali pojedynki miedzy sobą szczególnie prestiżowo, co dodawało dodatkowo rozgłosu ich rywalizacji. Kusociński zapewne miał kompleks wobec rywala, który w dziedzinach pozasportowych miał większe obycie. O obu zawodnikach wymyślano wiele anegdot i dowcipów, niektóre z nich były autentyczne.
„…Widok olbrzymiego stadionu i rozgorączkowanych tłumów wywarł na mnie wrażenie wstrząsające. Ile byłbym dał, żeby zdobyć pierwsze miejsce dla sportu polskiego…”
Na swoją wielką formę musiał czekać do sezonu olimpijskiego 1932 roku. Z powodu choroby lata poprzedzające udział w igrzyskach były stracone. Start w Los Angeles był wielką nagrodą za upór i umiejętność walki z kontuzjami, z dolegliwościami. Efekty morderczego treningu były imponujące. Jeszcze przed igrzyskami ustanowił dwa rekordy świata: na 3000m*8.18,8 na mniej popularnym dystansie, na 4 mile – 19.02,6.
Witaj Ameryko!
Do Stanów Zjednoczonych jechał już jako gwiazda światowej lekkiej atletyki. Po pasjonującej walce obfitującej w dramatyczne wydarzenia, zdobył złoty medal olimpijski na dystansie 10 000 m, wyprzedzając następców Nurmiego: Iso -Hollę i Virtanena, bijąc rezultatem 30.11,4 rekord igrzysk i rekord Polski. Ten rekord przetrwał aż 22 lata, do roku 1954, w którym po raz pierwszy rozegrano Memoriał Janusza Kusocińskiego. W Los Angeles nie stanął jednak na starcie biegu na 5000 m, gdzie jego szanse na kolejny medal były olbrzymie. Odparzone stopy po występie na 10 000 m uniemożliwiły mu walkę o miano króla igrzysk. W 1933 roku ponownie uległ kontuzji. Stopniowo ograniczał straty, podejmując pracę w charakterze zagranicznego korespondenta prasowego. Zdał egzamin maturalny i zaczął studiować na uczelni sportowej – dzisiejszej Akademii Wychowania Fizycznego.
Przewlekłe kontuzje zadecydowały, że poddał się operacji w Wiedniu. W 1938 roku ponownie zaczął biegać i to coraz szybciej. Wszystko wskazywało na to, że kolejne igrzyska będą należały ponownie do niego. Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej poprawił rekord Polski na 5000 m – 14.24,2.
„…Zakasane rękawy bluzy, zwisający z szyi skórzany rzemień od Visa, umazany smarem, czarny od prochu, zmieniał tylko taśmy kaemu i wołał amunicji, amunicji!!!..."'
Tak jak wielu, kapral Janusz Kusociński chwycił za karabin i bronił ukochanej Warszawy obsługując CKM w II Batalionie 360 pułku piechoty od strony ulicy Powsińskiej. Pomimo odniesienia ran nie chciał opuścić stanowiska, ale mając kontuzjowane obie nogi nie mógł poruszać się o własnych siłach. Obawiał się, że Niemcy go rozpoznają i dlatego usilnie prosił sanitariuszkę panią Zofię Biernacką, żeby udzieliła mu schronienia w swoim mieszkaniu. Kiedy zmieniając opatrunki patrzyła na jego małe, szczupłe nogi dziwiła się, jak przy ich pomocy mógł zwyciężać najlepszych biegaczy. Janusz Kusociński odpowiadał, że na stadionie kierowała nim ambicja i miłość do Ojczyzny. „Mógłbym paść, byle tylko zwyciężyć”. Za swoją postawę w obronie Warszawy został odznaczony Krzyżem Walecznych, który odebrał dopiero wiosną 1940 roku.
„…Niczego się ode mnie nie dowiecie…”
W listopadzie 1939 roku, rozpoczął pracę jako kelner w gospodzie „Pod kogutem, gdzie pracowało wielu sportowców, filmowców, aktorów. Wtedy zaangażował się w działalność konspiracyjną – wstąpił do organizacji wojskowej Wilki, przyjął pseudonim Prawdzic. 28 marca 1940 roku około godz. 19 – tej został aresztowany w bramie domu, w którym mieszkał. Skutego przywieziono na Pawiak. Był pod specjalnym nadzorem – miał kajdany na rekach i nogach, przetrzymywany w pojedynczej celi, w bestialski sposób katowany.
„Meta jego życia padła w Palmirach”
21 czerwca 1940 roku został wywieziony do Palmir i tam rozstrzelany. Zginął tragiczną śmiercią, wraz z wieloma więźniami Pawiaka. Dla uczczenia pamięci Kusocińskiego corocznie odbywają się zawody lekkoatletyczne.
Najważniejsze osiągnięcia Janusza Kusocińskiego
- złoty medal na olimpiadzie w Los Angeles w 1932 roku – wynik 30,11.4
- srebrny medal na mistrzostwach Europy w biegach na 5 km w 1934 roku
- rekord świata w biegu na 3 km – wynik 8,18.8.
- rekord życia na 800 m – wynik 1,56,6
- rekord życia na 1500 m – wynik 3,54,5
- 10 – krotne mistrzostwo Polski na dystansach 800 m – 10 km i w biegach przełajowych